Najnowsze komentarze
Zaczynanie na chłodniach to chyba ...
Też chciałem jeździć na tirach ale...
Dzięki za miłe słowa. Pozdro
No wlasnie zdjęcie Twojego dziadka...
Piękna suzi ja też myślałem o jajk...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

15.11.2017 14:05

Jak to się zaczęło?

Hej.

Człowiek chory, to znajdzie chwilę czasu na napisanie czegoś. Kiedyś brałem udział w konkursie, w którym się rozpisałem na temat moich początków, to zobaczcie jak to wyszło.

Nie wiem czy są robiona takie badania jak wpływ siedzenia półtorarocznego brzdąca na mini motorku, do późniejszego bzika na punkcie dwukołowców i nie wiem też czy dokładnie moja miłość do jednośladów nie zaczęła się przypadkiem w tym momencie:

narodziny pasji

Najdalej jak sięgam pamięcią i próbując skojarzyć cokolwiek związanego z motocyklami, to wydaje mi się, że zaczęło się od puzzli. Całe zamieszanie w mojej głowie w okół motocykli zaczęło się w 1986r. Dostałem wtedy od mojego taty właśnie puzzle na których był Eddie Lawson. Jak się okazało wicemistrz z 1985 roku i przyszły Mistrz Świata tego '86-go. Rodzice byli świeżo po rozwodzie i w głowie małego dziecka był niezły bałagan. Zainteresowanie motocyklami okazało się zbawienne, na tyle żeby łagodniej przeżywać brak kompletu rodziców i rodziny. Co tydzień czekałem na odwiedziny taty, wtedy przywoził mi regularnie pismo MOTOR i tam zaczynałem śledzić poczynania 500-tek.

stare 500

W 1987 roku, pojechałem z tatą do Starachowic, odbierał tam Stara266 żeby zawieźć do fabryki w Jelczu, gdzie budowano zabudowy.W drodze powrotnej pojechaliśmy po raz pierwszy do moich pradziadków, których nigdy w życiu wcześniej nie widziałem na oczy. Wtedy mój pradziadek zaprowadził mnie do stodoły i pokazał mi nowiutką Motorynkę! Tam się zakochałem. Była piękna, czerwoniutka i w ogóle nie jeżdżona, bo pradziadek nie był w stanie na niej jeździć. Pradziadkowie byli w bardzo podeszłym wieku, ale do dziś pamiętam jak się wspierali, jacy byli mili, tak do rany przyłóż.  Tata mi opowiadał później, że zrobiłem na nich bardzo duże wrażenie jaki jestem skromny, wychowany i miły ... nawet nie zdawałem sobie sprawy że widzę ich po raz ostatni.

 

W kolejnym roku nadszedł czas komunii i jak się miało okazać najlepszy dzień dzieciństwa. Pradziadkowie powiedzieli do mojego ojca, żeby tą Motorynkę dał mi od nich właśnie na komunię! Co to był za dzień. Nie ważne rower Jubilat, nie ważne 900tyś zł (za które mama kupiła mi brązowe (sic!) meble do pokoju), nie ważny długopis z kalkulatorem, ani zegarek Montana z 16-toma melodyjkami...

komunia

 

BYŁA MOTORYNKA! MOJA! CZERWONA! PIĘKNA!

motorynka

 

Później jeździłem nią przez dziewięć lat aż do osiemnastki. Zrobiłem prawo jazdy na B, na A zabrakło, a z rozsądku wybrałem "puszkę" bo bardziej całoroczna.  Kupiłem Malucha, potem poznałem przyszłą żonę i zapomnij o karabinach żeby kupić moto. Nie że nie mogłem, ale najzwyczajniej nie było pieniędzy na moto. Pozostało mi jeżdżenie tirem, odkładanie pieniędzy i robienie zdjęć motorków z nadzieją że kiedyś jakiś będę miał.

motorki

W podróżach po europie pomagało mi moje "DESMOSEDICI 50".  Czyli Hulajnoga z silniczkiem od kosy spalinowej, którą uratowałem ze złomu.

desmo50

Ćwiczyłem triki na rowerze, żeby potem próbować na moto

stoppie

W międzyczasie dziadek podrzucił parę fotek na zachętę z motocyklami jakie miał (BMW, Halrey i skuter własnej produkcji)

dziadka sprzęt

Od zawsze marzyłem zobaczyć wyścigi na żywo, jaka to prędkość, jak hamują, ten hałas. W 2015 (pamiętnym dla MotoGP) roku poprosiłem szefa, żeby załatwił mi ładunek do Hiszpanii w okolicę Walencji, na połowę listopada. Udało się! Poczyniłem pierwszy krok do tego żeby zbliżyć się do wyścigów. Niestety nie dostałem się do środka, ani na "Janusza", ani za pieniądze, ponieważ bilety były potwornie drogie w dniu wyścigu. Pozostało oglądać telebim i choć słuchać na żywo maszyn w boju.

ricardo tormo

Nie wiedziałem że ten dzień skończy się tak źle dla mnie. Jak wróciłem do auta, okazało się że zostałem okradziony! Tragedia. Olać tam starego laptopa i głośniczki, ale jakaś menda ukradła mi dysk przenośny. Jak ja jestem na siebie zły do tej pory że go nie zabrałem. przecież to jak portfel. Nic nie zajmuje, nic nie waży... wziąłem go wyjątkowo na tą trasę, bo miałem serial do pooglądania. Najgorsze że miałem tam wszystkie nasze zdjęcia z domu. Takie było to moje pierwsze i jak do tej pory ostatnie spotkanie z królewską kategorią. Do tej pory mam mieszane uczucia związane z tym weekendem.

 

W zeszłym roku na wiosnę po okazyjnej cenie zrobiłem w końcu prawo jazdy na kategorię A. W wieku 37 lat! (kurde ile życia uciekło, ale lepiej późno niż wcale). No i zakończyłem pracę na tirze, na rzecz pracy na miejscu i spędzania czasu z rodziną. Trochę bałem się też szukać motocykla, bo cykałem się skończyć jak pewien pan ze stanów co mu żona broniła kupić moto przez jakieś tam czterdzieści lat, a jak się w końcu zgodziła, to zginął jadąc z salonu do niej. Moja żona też miała obiekcje, ale w końcu ją przekonałem że ja nie chcę motocykla po to żeby popełnić harakiri, mam rodzinę i chcę z nimi być jak najdłużej, a nie przeciwnie. Pozostało szukać już moto na spokojnie.

 

W jednej z ostatnich tras w Hiszpanii mogłem (ale nie chciałem, bo chyba się nie opłacało he he) kupić GSXF750 za 1000€

gsxf spain

W podobnej kwocie co w Hiszpanii znalazłem nowsze Suzuki GSXF750 z 2004r.

sunia pierwsze spotkanie

Doprowadziłem moto do takiego stanu, że jestem zadowolony. Jeździ i wszystko sprawne. W zeszłym roku byłem z kolegą w Bieszczadach nad Soliną, a w tym roku z innym kolegą w Białce Tatrzańskiej. Do tego masę przejażdżek w koło komina i jazda do pracy najczęściej jak się da.

tripy

No i pojechałem też do mojego 92 letniego dziadka Tadeusza (ten od zdjęć) żeby się przymierzył (był w poprzednim wpisie, wiem. Ale musi tu być, bo jest ważną częścią tej pasji)

dziadzio

Synkowi też zaszczepiłem bakcyla na moto:
-chcesz piłkarza na ścianie, czy moto? Hmmm?

-nie wiem

-będzie moto!

Ogląda ze mną wyścigi, zbiera kasę na pitbike'a, zobaczymy co dalej. Póki co pomalowałem mu pokój tak żeby koledzy nie mieli wątpliwości, że u nas w domu nie rozmawiamy o piłce nożnej.

deejay

POZDRAWIAMY

my

Komentarze : 4
2017-11-18 00:45:31 FOLLY

Zaczynanie na chłodniach to chyba najgorsze co może być. Poza tym, tirowanie to jest praca dla młodych, żeby się dorobić, jak nie masz rodziny, albo obojętnie od wieku masz ją gdzieś (czy ją masz czy jej nie masz). Nikt mi nie wmówi, że "znam gościa (albo jestem taki) co jeździ całe życie i jest super ojcem, super mężem". Czasu się nie oszuka, a jak Cię nie ma w domu, to nic tego nie zastąpi, żadne pieniądze, ani chwile po powrocie, a przed wyjazdem. Ja uwielbiam ciężarówki i dalej mam możliwość nimi jeździć, dlatego śmigam sobie czasem w koło komina jak mam wolne, ale na stałe to ciężko fest. Nie przez pracę, bo jest super jak się kocha auta i drogę, ale przez tą rozłąkę z ukochanymi.

2017-11-15 21:46:38 jazda na kuli

Też chciałem jeździć na tirach ale na zrobieniu prawka i półrocznej praktyce na chlodniach się skończyło. Teraz już nie za bardzo. Fajny wpis.

2017-11-15 21:17:42 FOLLY

Dzięki za miłe słowa. Pozdro

2017-11-15 16:53:57 Calmly

No wlasnie zdjęcie Twojego dziadka pamietam dobrze.
Tez miałem zegarek MONTANA, co ciekawe potrafię w głowie odtworzyć melodyjki jakie były na nim wgrane - troche taka mała schiza :). No i ta podświetlana tarcza, pełen wypas.

Desmosedici - rewelacja!

Ps
Zonka musi cie bardzo lubić i wyczuwa ze mężczyzna potrzebuje kroczyć własną legendą, równolegle do całej reszty obowiązków i zobowiązań.

Pozdro

  • Dodaj komentarz